Śląskie bestiarium: Utopek
19 stycznia 2025Utopce lub wassermany czyli śląskie topielce lub wodniki mogły występować wszędzie tam, gdzie jest woda, w rzekach, strumykach, jeziorach, stawach, gliniankach, a że na Śląsku wody pod dostatkiem to i utopców co niemiara.
Kto to…
Utopce zwane inaczej wassermanami, topielcami, utopnikami, utoplcami, topikami, jaroszkami, wodnikami, utoplecami były stworzeniami występującymi w wielu mitologiach i folklorach na świecie. Na terenach obecnej Polski dla przykładu zwano je rusałkami wodnymi lub bogunkami na Podlasiu czy wodnicami, potopielcami, pywnikami i wirnikami na innych obszarach.
W jaki sposób powstawały utopce? Geneza ich tworzenia zależała od regionu. Najpowszechniej uważało się, że utopce, jak na Śląsku Cieszyńskim, powstawały z ludzi, którzy utonęli lub zostali utopieni. W regionie Gliwic i Wodzisławia opowiadano o aniołach za grzechy strąconych z nieba. Jeśli spadając uderzyły one o materię taką jak ziemia czy skały stawały się diabłami, jeśli zaś wpadły do wody stawały się utopcami. Według innych opowieści utopki były przeklętymi duszami, które nie mogąc zaznać spokoju błąkały się po świecie w pobliżu miejsca, gdzie ich doczesne ciało zginęło. Na takie przedstawienie pochodzenia utopków bezpośredni wpływ miał kościół katolicki w czasie chrystianizacji. Wiara w utopki była bowiem na Śląsku tak silna, że chrześcijaństwo nie mogąc całkowicie wyplenić tych wierzeń starało wkomponować lokalny koloryt w dogmat. Jeszcze w XIV-wiecznych kronikach można wyczytać, jednym z najskuteczniejszych sposobów na uchronienie się przed staniem się utopcem było posiadanie różańca.
Wassermany (tak nazywano je w folklorze niemieckojęzycznym) posiadały umiejętność zmiany w postać zwierzęcą: raka, szczupaka, ptaka, czarnego psa lub konia. Niektóre podania podkreślały, że utopki potrafiły przybierać także zupełnie ludzką postać upodabniając się do członków rodzin swoich przyszłych ofiar.
Czasami utopce traktowane były jako stwory – niby duszki domowe, które i pomogły, na przykład w czasie żniw, i sprawiały psikusy mieszkańcom domostwa.
„(…) funkcjonujące w polskiej kulturze ludowej XIX w. wyobrażenia demonów wodnych cechowała zarówno wielowątkowość, jak też i silne zróżnicowanie regionalne. Dotyczyło to zwłaszcza kwestii rodowodu danych istot demonicznych, przypisywanej im postaci i nazewnictwa oraz w znacznie mniejszym stopniu zakresu ich „działania”. W kwestii rodowodu najczęściej ujawniało się zjawisko łączenia demona wodnego z postacią diabelską, co wyrażało się w poglądach, iż topielec to diabeł wodny, człowiek utopiony, ale ożywiony przez diabła, dusza samobójcy (człowieka, który utopił się za podszeptem szatana), będąca we wszechwładnym władaniu mocy piekielnych, czy istota diabelska zrodzona z płodu utopionej brzemiennej kobiety. Dzielono demony wodne na męskie (mali chłopcy, karły o odstraszającej postaci bądź też przystojni mężczyźni małego wzrostu) i żeńskie (urodziwe i powabne młode dziewczęta), przy czym demony rodzaju męskiego uważane były za bardziej groźne dla ludzi niż demony rodzaju żeńskiego. Niekiedy też istotom tym nadawano także postacie zwierzęce (np. barana). Różnorodnie też je nazywano: utopce i wasermany (na Śląsku), rusałki wodne i bogunki (na Podlasiu), wodnicy i wodnice, potopielce, pływniki, wirniki itd. Ta różnorodność poglądów na demonologię wodną znalazła także swoje odbicie w ówczesnym folklorze ludowym (zwłaszcza z regionów Małopolski i Śląska). W niektórych opowieściach ludowych topielcy szukają kontaktów z ludźmi, zawierają z nimi przyjaźnie i niekiedy przestrzegają ich przed różnego rodzaju niebezpieczeństwami (dotyczy to zwłaszcza śląskich utopców)”
Pełka Leonard: Polska demonologia ludowa Warszawa: Iskry, 1987.
Co to…
Utopek to stwór wodny. Przedstawiano go jako małą istotę o wielkiej, jakby napuchniętej głowie. Czasami okazywano go jednak także jako istotę wysoką i bardzo chudą. Cechą charakterystyczną utopców były rybie i płazie cechy, takie jak błona między palcami, śliska skóra, pomarszczona i łuszcząca się oraz duże, wyłupiaste rybie oczy. Czasami zamiast lewej nogi miał końskie kopyto, a zęby tych stworzeń miały mieć zielony kolor. Często dysponowały również długimi, bujnymi i rozczochranymi włosami. Utopce nosiły czapki i kubraki w kolorach czerwonym i zielonym.
„(…) spośród różnego rodzaju istot demonicznych wywodzących się z dawnych wierzeń przedchrześcijańskich, najsilniej zachowały się relikty wspomnień o istotach demonicznych zwanych topielcami, topcami lub też niekiedy diabłami wodnymi. Istoty demoniczne tego typu znane były na całym niemal terenie Słowiańszczyzny. (…) Wieloznaczna nazwa topielca może sugerować, że za tego rodzaju istoty demoniczne uważane były duchy ludzi, którzy ponieśli śmierć przez utonięcie, prawdopodobnie jednak w dawnych czasach rozróżniano dwie kategorie istot demonicznych zamieszkujących odmęty wodne, a więc tzw. diabły wodne, istoty wyjątkowo złe i złośliwe, które starały się łowić kąpiących, a nawet wciągać osoby zbliżające się do brzegów rzek, jezior lub nawet bagien, oraz ich ofiary, które stawały się topielcami niższego rzędu„
Baranowski, Bogdan: Kultura ludowa XVII I XVIII w. na ziemiach Polski Środkowej. Łódź : Wydawnictwo Łódzkie, 1971.
Utopki zakładały również podwodne rodziny złożone z ojca, matki i ich dzieci: synów (choć najczęściej podania i legendy ich pomijają) i córek (być może w tej kwestii wzorce czerpano od popularnych na Podlasiu Rusałek), które potrafiły przybrać ludzką – kobiecą postać, w której podania umieszczały je na wiejskich zabawach, gdzie miały szukać kochanka. Katolicki ksiądz MICHAŁ PRZYWARA (1867–1906), pisał że utopek i jego żona ubierali się odświętnie oraz nosili czerwone czapki. Utopki stanowiły część społeczności, spotykały się z mieszkańcami siół i osiedli, handlowali z nimi, a nawet brali udział we wspólnych zabawach, gdzie szczególna estymą cieszyły się piękne córy pana Utopka.
Utopki miały być dość towarzyskie, co potwierdzają podania z okolic Bierunia (gdzie utopki doczekały się nawet rzeźby) czy Wodzisławia, skąd miał pochodzić znany na Śląsku utopek imieniem Zefilek, który zaprzyjaźnił się z młynarzem. Bieruń uczynił z utopków swój symbol – studnia znajdująca się na miejskim rynku otrzymała przedstawienia utopków: Starego Utopca, Młodego Utopca i Kaczki, a więc utopca zamienionego właśnie w to zwierzę. W zakolach Kłodnicy u jej ujścia do Odry, jeden z utopków miał zbudować podwodny pałac ze szkła, do którego porywał nieostrożne dzieci bawiące się nad wodą.
Gdzie to…
Utopce szczególnie popularne były w rejonach, które obfitowały w zbiorniki wodne, a więc w okolicach Pszczyny i Rybnika, a także tam gdzie płynęły rzeki.
Utopce występują tam gdzie jest woda – i nie musi być tej wody wiele. Od jezior i rzek, przez stawy i strumyki po glinianki, młyny wodne i studnie. Ważne, żeby było mokro. Czasami miały zamieszkiwać podwodne szklane pałace, a czasami garnki, garnce i słoiki, gdzie przechowywały dusze zwabionych w toń ludzi.
Z czym to…
Utopce były typowym ludowym ostrzeżeniem, w tym wypadku przed wodą. Utopki znane były z tego, że wabiły nieroztropnych, a następnie topiły ich lub porywały do swoich podwodnych królestw, po czym oddzielały dusze od ciała. Sposobów tego wabienia było wiele: błyskotki, zegarki, ubrania, co miało wzbudzić zainteresowanie i przyciągnąć w pobliże wody, skąd już łatwo utopek mógł zaatakować i wciągnąć nieszczęśnika pod wodę do swojego królestwa.
Utopiec stanowił dla mieszkańców osad, wsi i sadyb duże zagrożenie. Bano się go dość powszechnie, w związku z tym kultura wytworzyła szereg ochronnych barier, które miały chronić podczas spotkania z mieszkańcami wód. Najważniejszym środkiem ochronnym był znak krzyża świętego, co nie powinno dziwić, gdyż symbol ten miał chronić przed niemal wszystkim od potworów, przez klęski nieurodzaju i niepogodę po złe słowo od sąsiada. Także kościelne utensylia miały mieć potężną moc i chronić przed utopcami. Zaliczano do nich różaniec, szkaplerz i palmę wielkanocną, w tym wypadku jednak tylko poświęconą. Oczywiście woda święcona także chroniła, ale ona właściwie podobnie jak znak krzyża chroniła przed wszystkim. Utopce pewną dozę sympatii miały do tych gospodarzy, którzy pozostawiali je w spokoju i prowadzili z nimi handel barterowy.
Czasami utopka utożsamiania ze stworem, który miał podmieniać nowo narodzone dzieci. Te tak zwane podciepy, były z reguły brzydkie, hałaśliwe i złośliwe. Utopek nie był jednak panem i władcą morskich głębin. Za takiego uchodził bowiem wodnik – istota znana w świecie mitologii słowiańskiej na wielu obszarach (czes. i słow. vodník, serb. водењак vodenjak, ros. водяной wodjanoj, wodylnik). Wodniki były złe i posiadały władzę nad innymi wodnymi stworzeniami. Powstawały one, według podań najczęściej przez dwa sposoby. W pierwszym z nich to szatan miał je ulepić z mułu i gliny, w drugiej miały być one stworzeniami wyrosłymi z utopionych przez matki nieochrzczonych dzieci. Wodniki posiadały zielone wielkie oczy, rozczochrane włosy zlepione gliną, mułem z wplecionymi w nie wodorostami. Stworzenia te mogły transmutować się do postaci ludzkiej lub zwierzęciej, a jedynym znakiem, że do takiego czegoś doszło była kałuża powstała w miejscu przemiany. Aby zabezpieczyć się przed wciągnięciem na dno przez wodnika, składano mu ofiarę topiąc zwierzę (np. kozła, konia lub krowę). Na Mazurach popularnym było topienie w jeziorze raz do roku kury.
Uważano powszechnie że potężniejsze wodniki prowadziły istne wojny z utopcami, które nie zamierzały być poddanymi tych stworzeń i z natury nie były tak złe. W ten sposób różnego rodzaju zjawiska do jakich dochodziło w wodzie, takie jak wiry wodne, fale, spiętrzanie się wody czy powodzie utożsamiano ze skutkami tego odwiecznego konfliktu.
Jedynym czasem, kiedy kąpiel w nieznanych wodach rzek, jezior i stawów stawała się bezpieczna była Sobótka, kiedy to magiczne stwory zajmowały się wzajemnym świętowaniem nie zwracając uwagi na śmiertelników.
Utopki jako jedna z najważniejszych części demonologii śląskiej, relatywnie często pojawiają się w podaniach i legendach śląskich, a także na kartach książek, których akcja związana jest z regionem. Utopce lub utopki wystepują więc w powieściach GUSTAWA MORCINKA (1891–1963) czy w słynnej tak zwanej trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego (ur. 1948). Niemieckojęzyczny pisarz i polski literaturoznawca LESZEK LIBERA (ur. 1948) opublikował zaś powieść Utopek, której akcja rozgrywa się w latach 1945–1947 w rodzinnym dla autora Raciborzu, górnośląskim mieście nad Odrą, które w okresie międzywojennym znajdowało się na peryferiach Rzeszy Niemieckiej, a pod koniec II wojny światowej zostało włączone do Polski. W książce Libera możemy napotkać nawiązania do poety JOSEPHA VON EICHENDORFA (1788–1857) i HERBERTA HUPKI (1915–2006), pisarza i polityka zaangażowanego w politykę obrony wypędzonych. Książka Libudy znalazła wydawcę dopiero 25-lat po złożeniu manuskryptu – do dzisiaj uważana jest za kontrowersyjną. Pisana charakterystycznym niegramatycznym językiem niemieckim z wieloma nawiązaniami do śląskiej mowy, stała się przewrotnym, a nawet złośliwym podsumowaniem świata ogarniętego ideą narodowej jedności w regionie o takiej różnorodności, jakim jest Śląsk. W powieści Libery, niczym u GÜNTERA GRASSA (1927–2015) i HORSTA BIENKA (1930–1990) odmalowano w krzywym zwierciadłe drobnomieszczaństwo w cieniu wielkich, historycznych przemian – zastąpienia jednego reżimu drugim. Bohaterem Utopka, jest nie kto inny jak właśnie Utopek nazywający się Buksa Molenda z którego perspektywy mamy okazję obserwować zawalenie się świata dla setek tysięcy i powstanie świata, ale czy lepszego dla kolejnych setek tysięcy. Molenda to charakteryzujący się prostodusznością oraz złośliwością narrator, mieszkający w beczce po kapuście. Na równi jednak z Molendą bohaterem powieści jest Racibórz i jego mieszkańcy – prawdziwa galeria osobowości i osobliwości. Rozdarte po wojnie miasto z którego stara się wyrugać bogatą przeszłość niemiecką, zastępując ja tłumami przesiedleńców ze wschodu, co ostatecznie prowadzi do zniszczenia jednej tożsamości i powstania nowej – obcej. Fascynujący jest obraz przystosowania się Ślązaków do zaistniałej sytuacji – Tytko, rzeźnik, nie wierzy w „bzdury o Auschwitz”, ale nie wierzy też w istnienie Lamsdorf, obozu internowania dla Niemców po zakończeniu wojny, który słynął z nieludzkiego traktowania. Erwin Pijafka, który handluje pastą do butów i miodem, przed 1945 rokiem rzeźbił figurki Hitlera z wosku miodowego, teraz modeluje Stalina. Max Krupa czuje się teraz Polakiem do tego stopnia, że uważa, iż musi zdystansować się od Kruppów w Essen, mimo że ci nie są z nim wcale spokrewnieni.