Od śmierci Emina Paszy minęło 122 lata, a jego życie mogłoby stać się kanwą niejednej, wielkiej, światowej superprodukcji. Już za życia stał się legendą, choć nie pragnął zaszczytów. Zrodziła go epoka ludzi niepokornych podążających za nieodkrytym i nieznanym. Wśród tych wielkich indywiduów, jako jeden z niewielu, starał się pozostać tylko skromnym badaczem.
Młodość
Emin Pasza urodził się 28 marca 1840 roku w pruskim Opolu, jako Izaak Schnitzer. Jego rodzicami byli Żydzi. Ojciec zajmował się drobnym handlem. W kolejnym roku rodzina Schnitzerów przeniosła się do największego w tamtym okresie górnośląskiego miasta Nysy. W 1845 roku, nie przekroczywszy nawet 40 r. życia zmarł ojciec młodego Izaaka – Louis, a matka, po śmierci męża związała się z protestanckim kupcem i bankierem. Zapewne za namowami ojczyma, zdecydowała się na ochrzczenie swojego syna w ewangelickim kościele parafialnym w Nysie, w którym to nadano mu imiona Eduard Karol Oskar Theodor. Dzieciństwo Eduarda przebiegało szczęśliwie, ojczym opiekował się nim oraz jego młodszą o rok siostrą, dając im dobre wychowanie. W latach 1850-1858 Eduard uczęszczał do królewskiego gimnazjum katolickiego w Nysie, które ukończył z wyróżnieniem. W wieku piętnastu lat brał udział w szkolnej wycieczce do Muzeum Przyrodniczego w Berlinie, która zaowocowała obudzeniem w nim największej pasji jego życia – badaniem przyrody. W 1858 roku Eduard zdał maturę. Kolejne lata 1858–1864 to okres studiów medycznych i nauk przyrodniczych na Uniwersytetach we Wrocławiu, Berlinie i krótko w Królewcu. W czasie studiów, jak wielu mu podobnych studentów, borykał się z olbrzymimi problemami finansowymi. Młody Schnitzer postanowił więc, bez uprawnień i odpłatnie przyjmować pacjentów, co spowodowało prawne konsekwencje ze strony Uniwersytetu i nie pozwoliło zdać mu medycznego egzaminu państwowego.
Studia
Już w okresie studiów Eduard odznaczał się niesamowitymi umiejętnościami. Był wytrawnym szachistą z talentem muzycznym. Na uczelniach odznaczał się jako znakomity zoolog i ornitolog, publikujący swe artykuły w kilku uznanych periodykach. Był człowiekiem niewysokim i szczupłym, mierzącym zaledwie 148 centymetrów, o ziemistej cerze, pociągłej twarzy i długim nosie (często napominano o jego orientalnej urodzie). Od małego uchodził za osobę utalentowaną i inteligentną, z ogromną łatwością uczącą się języków obcych, co zaowocowało w jego przyszłej karierze. Do listy używanych przezeń języków trzeba zaliczyć ojczysty niemiecki, francuski, angielski, albański, włoski, demotyczny grecki, turecki, arabski, perski, jeden z języków południowosłowiańskich (możliwe, że czarnogórski, bądź serbsko-chorwacki) oraz kilka języków środkowoafrykańskich. Możliwe, że znał również powierzchownie polski. Wszystkich tych języków nauczył się dzięki własnym studiom i praktyce w czasie swoich licznych podróży.
Austro – Węgry
W wieku 24 lat, w listopadzie 1864 roku po ukończeniu studiów z tytułem doktora, ale bez egzaminu państwowego, Eduard opuścił Niemcy. Schnitzer długo zastanawiał się nad drogą, jaką powinien obrać. W państwie pruskim, gdzie pamiętano o aferze na uniwersytecie z odpłatnym przyjmowaniem pacjentów, oraz brakiem państwowego egzaminu, droga jego kariery zawodowej była praktycznie zamknięta. Rozmyślał o wyjeździe do kolonii brytyjskich w Afryce lub do Argentyny. Ostatecznie pierwszym przystankiem na jego długiej podróżniczej drodze stała się Lublana, dzisiejsza stolica Słowenii, gdzie podróżując przez Wiedeń trafił w listopadzie 1864 roku. Starał się tam zaciągnąć do armii zbieranej przez austriackiego arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. Wojska te miały pomóc młodemu władcy w awanturniczej, zainspirowanej przez Francuzów, misji utworzenia Cesarstwa na terenie Meksyku. W korpusie największy udział mieli Austriacy i Belgowie, jednak licznie reprezentowane były również inne nacje, w tym Polacy. Wszyscy ci ochotnicy liczyli na zarobek, splendor i przeżycie niesamowitych przygód na terenach wciąż jeszcze egzotycznych, do jakich dla Europejczyków zaliczał się wtedy Meksyk. Schnitzer zaciągnął się do korpusu, licząc, że przyznany zostanie mu etat lekarza wojskowego, jednak, gdy zaproponowano mu posadę zwykłego szeregowca, jego entuzjazm szybko podupadł. Ostatecznie okazało się, że do oddziałów Habsburga należeć mogą wyłącznie katolicy, co ostatecznie zweryfikowało plany przyszłego Białego Paszy. Sam Schnitzer o kolorowej zbieraninie ochotników, z których niewielu powróci do Europy pisze: Ludzie w najbardziej malowniczych uniformach, czerwonych, w szerokich spodniach; opadających piórach i brzęczących szablach, sześciostrzałowych rewolwerach przy pasach: było to uosobieniem obozu Wallensteina, tak jak malował go Schiller. Zrezygnowany powrócił więc do Wiednia, po czym udał się na południe do Wolnego Cesarskiego Miasta Triest. Po przybyciu na miejsce, Eduardowi pozostało zaledwie dwa i pół guldena, czyli srebrnej monety Cesarstwa Austriackiego, była to suma bardzo niewielka. Przyjął się, jako pomocnik w jednym z najtańszych hotelików w mieście, w którym przy okazji pomieszkiwał. Wysyłał pilne listy do rodziny o pomoc materialną. Eduard znalazł w końcu pracę, jako chirurg w lokalnym szpitalu oraz pełnił rolę dentysty w miejskim porcie, gdzie zajmował się wyrywaniem zębów i sprzedażą rożnych proszków bądź maści na zęby. W końcu stając pod względem finansowym na nogi, młody lekarz zdecydował się na emigrację do dającego ogromne możliwości rozwoju dla obcokrajowców, Imperium Osmańskiego.
Imperium Osmańskie
Między 21 a 22 grudnia 1864 roku po sześciodniowej podróży Arciduca Lodovico na trasie Triest – Antivari (dzisiejszy Bar w Czarnogórze) młody Eduard Schnitzer dopłynął do portu. Znalazł się na tureckiej ziemi, mimo licznych wątpliwości, tyczących się między innymi tego, że nie znał języka tureckiego, kraju, ani kultury państwa, które było przecież krajem muzułmańskim, a więc tak odmiennym od jego wychowania w kulturze Europy, sprzyjało mu jednak szczęście. Jego współpasażer rodem z Antivarii, z którym się zaznajomił podczas podróży, dał mu list polecający go swemu bratu, który należał do śmietanki towarzyskiej zamieszkującej w tym czasie miasto. Z samym zejściem na ląd wiąże się ciekawa anegdota, mianowicie turecki przedstawiciel urzędu imigracyjnego, który zajmował się Eduardem, rozmawiając z nim po włosku, źle zrozumiał wyjaśnienia młodego lekarza i ogłosił, że Schnitzer przybył do Antivarii z dalekiej Rosji i jest Włochem. O całym zajściu dowiedział się austriacki konsulat, gdzie pracujący tam tłumacz zaproponował mu w akcie miłosierdzia lokum, w swoim domu. Po krótkim czasie Eduard został lekarzem domowym rodziny tłumacza, która jak się okazało wywodziła się z Prus. Schnitzer w szybkim tempie zyskiwał sławę w mieście i już po trzech miesiącach przeprowadził się do dwupokojowego mieszkania z ogrodem. W owym czasie posługiwał się także nazwiskiem tureckim – Hairoullach. Zaczął także nosić fez, rodzaj nakrycia głowy, z którym w późniejszym okresie będzie kojarzony i utożsamiany. Po kilku miesiącach wytężonej pracy, medycznych podróżach po całek okolicy i z rosnącą renomą, Schnitzer został lekarzem w szpitalu dla chorych na cholerę. Starał się również unowocześnić sanitarną stronę miasta, poprzez nawoływanie do budowy kanalizacji i sprzątania ulic. Jego rosnąca sława przysporzyła mu wielu protektorów, z których najważniejszym stał się Ismail Hakki Pasza – gubernator Albanii Północnej – poznany w 1866 roku. Turek przyjął Schnitzera, jako nadwornego medyka, który miał się opiekować jego piękną żoną oraz ich dziećmi. Na dodatek Eduard został awansowany na wojskowego lekarza okręgowego, a co ciekawe nominacja ta została wydana na kolejne nowe nazwisko Schnitzera, które brzmiało Tabib Effendi. W tamtym czasie, posługiwał się on już swobodnie językami występującymi na obszarze, w którym mieszkał, znał doskonale kulturę i obrzędy Imperium Osmańskiego. Aby mieć większe możliwości wkrótce zrezygnował z państwowej posady na rzecz samodzielnej praktyki lekarskiej.
Eduard, dzięki swoim poliglotycznym umiejętnościom, został wciągnięty przez osmański aparat biurokratyczny do pracy dyplomatycznej i politycznej. Pisywał również artykuły do dzienników i gazet europejskich. Kiedy Ismail Hakki, jego przyjaciel i protektor, wraz z rodziną został przeniesiony do Azji Mniejszej, na stanowisko gubernatora Erzerum, oddalonego od Antivarii o dwa tysiące kilometrów, Schnitzer podążył za nim. Przez cztery lata Eduard dbał o edukację potomków swojego szefa, jadał z rodziną obiady, leczył członków rodziny i wraz z tą rodziną przeżył chwile grozy w czasie jednego z licznych powstań Albańczyków. Najprawdopodobniej wdał się również w romans z młodą żoną swego pana – Hanum. W listach do rodziny pisał o niej, jako osobie bardzo dobrej i sympatycznej, natomiast o Hakkim mówił, jako prawie ojcu. Wraz z Isamilem, często przenoszonym na różne stanowisko w rozległym Imperium Osmańskim, zwiedził sporą część kraju. Po Erzerum przyszedł czas na pobyt w Trapezuncie (dzisiejszy Trabzon) by następnie odwiedzić Bejrut w środkowym Libanie, Damaszek w południowo-zachodniej części Syrii, Smyrnie (dzisiejszy Izmir) oraz wielkie obszary Armenii, Anatolii, Syrii i dużą część Półwyspu Arabskiego. W 1874 roku dotarł do Konstantynopola, stolicy Państwa Osmańskiego. W tym czasie nienawidził już Hakkiego, który stał na przeszkodzie związkowi swej żony i Eduarda. Ostatnim etapem ich współpracy była Janina w zachodniej Grecji, gdzie swój żywot zakończył w roku 1874 Ismail Hakki Pasza. Eduard był w tym czasie dobrze opłacanym sekretarzem i prawą ręką Ismaila. Wiele podróżował, udzielał się w polityce, planował założenie gazety, która jednak nie powstała. Prawdopodobnie również wtedy przyjął wiarę muzułmańską. Czym się kierował, nie wiadomo. Nie wiadomo też czy była to formalna zmiana, choć do fanatycznego wyznawcy Mahometa było mu daleko. Jak sam pisał do skonsternowanej rodziny, że Bóg jest przecież jeden, a on sam zmienił tylko nazwisko i nie został Turkiem.
Prusy
Po śmierci swego protektora Schnitzer zaopiekował się Harun oraz jej dziećmi. Żona Ismaila, zdając sobie sprawę z kosztów życia w stolicy, do której powróciła po śmierci męża oraz praktycznym braku dochodów własnych, postanowiła wyemigrować za granicę. Relacja między Eduardem a wdową po Ismailu była niejasna. W listach Schnitzer, pisze, że chciałby związać się z nią i opiekować się jej dziećmi. Myślał o wyjeździe z nimi do miejsca, gdzie koszty życia nie byłyby wysokie. Pierwszym jego wyborem były północne Włochy, drugim Kair, a trzecim Szwajcaria. Ostatecznie Eduard postanowił wrócić do swojej ojczyzny po jedenastu latach nieobecności. Na początku kwietnia 1875 roku wraz z Hanum, szóstką jej potomstwa i trzema służącymi powrócił w swe rodzinne strony. Aby uniknąć skandalu podał się za męża wdowy po Ismailu. Jednak i tak zaczęły krążyć plotki o rozpustnym zagranicznym życiu Schnitzera. Mawiano, że powrócił ze swoim prywatnym haremem, przez co odmówiono całej grupie noclegów w hotelach w Nysie i okolicy. W czasie pobytu u rodziny, Eduard podróżował także do Berlina i Wrocławia, odwiedzając przy tym swoich znajomych i nauczycieli z czasów studiów. Po powrocie do rodzinnego miasta na Schnitzera czekała już wiadomość z możliwością wyjazdu do Egiptu. Propozycję pracy w Chartumie przysłali mu Anglicy, którzy poszukiwali ambitnych i wykształconych pracowników w odległych i często niebezpiecznych miejscach globu. Po krótkim namyśle, powodowany brakiem perspektyw na znalezienie pracy oraz tą tajemniczą siłą pchającą ludzi w nieznane, Eduard zdecydował się odpowiedzieć na propozycję Anglików. Przez Austrię dotarł ponownie do Triestu, z którego 15października 1875 roku wypłynął do Kairu. Wyruszywszy z Niemiec, już nigdy nie miał tam powrócić, już nigdy nie miał zobaczyć rodziny, wdowy po Hakkim ani rodzinnych stron.
Jedyna ostoja cywilizacji
Po upadku okolicznych prowincji Ekawtoria pozostała jedynym silnym garnizonem na terenie Sudanu. W połowie 1884 roku do siedziby gubernatora w Lado przybyli gońcy z informacją o zbliżającej się armii inwazyjnej pod wodzą jednego z emirów Mahdiego. Do samego Emina dotarł natomiast list od owego emira, Keremallaha, w którym napisał żądanie poddania się Emina wraz z jego oficerami. Izolowana niemal z każdej strony Ekwatoria zdana była tylko na siebie. Schnitzer nie pozostał jednak sam. W niedoli towarzyszyli mu, oczywiście oprócz oficerów i żołnierzy z jego garnizonu, także znany nam już Junker, Włoch Gaetano Casati, były kapitan bersalierów, wsławiony służbą pod Gordonem oraz niemiecki badacz Georg Schweinfurth. W obliczu zagrożenia Emin potrafił sobie doskonale poradzić. Kiedy wyczerpały się zapasy cukru, kazał używać w zamian miodu, świece wyrabiano z wosku pszczelego, a mydło z mieszanki tłuszczu zwierzęcego i potasu. Gdy ubrania jego ludzi zaczęły przypominać bardziej łachmany niż stroje, rozkazał powrócić do zwyczajów plemiennych. Kobiety zaczęły nosić spódniczki z liści i trawy, także on sam niejednokrotnie występował w stroju tubylczym. Żołnierze z jego garnizonu traktowali go pobłażliwie. Sam Eduard nie zwykł wydawać rozkazów, traktował swych podwładnych bardziej jako współtowarzyszy, a nie ludzi winnych wykonywać jego wolę. Wdawał się z nimi w dyskusje, przekupywał pochlebstwami, często grając na zwłokę, po prostu przeczekiwał podjęcie jakiejś trudnej decyzji lub konfliktu w garnizonie. Sami żołnierze widząc w nim jedyny symbol władzy słuchali go jednak, doceniając jego cierpliwość i podejście do ludzi. W listopadzie 1884 roku na świat przyszła córka Eduarda Schnitzera z jego związku z Safaran, piękną abisynką z plemienia Galla, słynącego z smukłych, niezwykłej urody kobiet. Pierwsze dziecko pary umarło krótko po ślubie, drugie – córka Ferida przeżyć miała ojca i zamieszkać w Berlinie.
Wkrótce umrze także Safaran, o śmierci której w wielkiej subtelności pisze Emin: Jeśli to prawda, że Bóg tych, których kocha karze, to należę do wybrańców. Po ośmiodniowym chorobowym, wieczorem szóstego dnia tego miesiąca moja żona wielkiej gorączki ofiarą padła i pozostawiła mnie samego z moją małą dziewczynką. Robiłem to, co było w mojej mocy, niestety nieskutecznie. Jak bardzo ten cios mnie dotknął i jak ja teraz z powodu dziecka w niezmiernej trosce jestem, rozumie pan sam.
Kłopoty
Ekspedycja przeciwko Ekwatorii posuwała się w głąb interioru sudańskiego ślimaczym tempem. Jednak w końcu tego samego miesiąca, w którym umiera Safaran, na Emina spada kolejny cios. Ansarowie po ciężkich walkach zajmują fort Amada nad Nilem. Wielu z jego ludzi traci morale, część dezerteruje, a kilka mniejszych garnizonów przechodzi na stronę wroga. Na domiar złego w Lado wybucha niekontrolowany pożar, w którym spłonęła wielka część zapasów prowincji.Ekwatoria powoli zaczęła pogrążać się w chaosie. Po naradzie ze swoimi egipskimi oficerami podjął on decyzję o kapitulacji. Po kilku dniach jednak zmienił zdanie. Uznał, że mahdyści zaaferowani działaniami na północy kraju nie pokuszą się zbyt szybko na zajęcie prowincji. I rzeczywiście, żołnierze Mahdiego zatrzymali się trochę poniżej bagien As Sududu. Na początku 1885 roku, pozostawiając w Lado silny garnizon, Emin wraz ze swoim sztabem wycofał się do Wadelaj oddalonego o około trzysta pięćdziesiąt kilometrów od Lado. W swoim dzienniku zanotował: Będziemy tu mieli naszą kwaterę aż do lepszych czasów. W kolejnym roku dotarły do Schnitzera w końcu informacje o losie Gordona. O pogarszającej się sytuacji garnizonu postanowił poinformować doktor Junker, który wyruszył w trasę przez dziewicze i niezbadane regiony Afryki ku Zanzibarowi. Swoją pełną niebezpieczeństw podróż opisał w swoim dzienniku, wydanym we Wiedniu w 1890 roku. Po dotarciu dr Junkera do Kairu i jego barwnej opowieści o samotnej placówce walczącej od trzech lat z mahdystami rozgorzała prawdziwa eminomania. W obliczu sukcesów mahdystów i upadku Gordona ludzie w Europie potrzebowali bohatera. Niemal od razu dziennikarze, politycy i inni ujrzeli w nim nowego herosa, stojącego na czele latarni cywilizacji w niedostępnych otchłaniach interioru afrykańskiego. Całą karuzelę dodatkowo napędzały skąpe informacje o Eminie, czyniąc z niego postać nie tyle fascynującą, co tajemniczą. W mediach wrzało, tak pisano o nim w Niemczech: Emin Bej musi mieć wsparcie… Prestiż Europejczyków jest tu przegrany.
Na ratunek
Szybko zrodziła się przy tym idea wyprawy mającej na celu odblokowanie Emina i jego garnizonu. Ogromny wpływ na realizację tych wypraw miały względy polityczne. Wierzono usilnie w mityczny skarb Eduarda, ów magazyn kości słoniowej wart na tamte czasy 60 tysięcy funtów angielskich. Głównie jednak liczono, że wraz z taką wyprawą uda się albo zdobyć nowe, albo utrzymać stare wpływy w tym rejonie Afryki. Pierwszą wyprawę mającą na celu odblokowanie Eduarda powzięli Niemcy już w 1885 roku. Kierowana przez geologa Oskara Lenza, została jednak zawrócona przez nieprzyjaznych Eminowi łowców i handlarzy niewolników. Podobny los spotkał drugą, również niemiecką wyprawę, dowodzoną przez Gustava Adolfa Fischera.W Anglii, która prowadziła wtedy kilka wojen kolonialnych, zrezygnowano na razie z kolejnej interwencji w Egipcie. Jednak rewelacje Junkera i następujący po nich szum medialny, przedstawiający białego bohatera otoczonego przez krwiożercą masę muzułmańskich złoczyńców, wywołały tam ogromne poruszenie. W liście do jednego ze swoich przyjaciół, z narażeniem życia przenoszonych przez kurierów, napisał: Nadal czekam na pomoc – pomoc z Anglii. Rząd angielski odcinał się od jakiejkolwiek interwencji w sprawie Emina. Działały jednak na Wyspach Brytyjskich nieoficjalne organizacje, które pod pretekstem filantropii chciały uzyskać jak największe korzyści dzięki pomocy Schnitzerowi. W 1885 roku założony został fundusz: Emin Pasha Relief and Rescue Expedition, którego przewodniczącym został szkocki przemysłowiec William Mackinnon. Do końca 1886 roku fundusz na rzecz ratowania Emina, wynosił już 20 tysięcy funtów angielskich, z czego 10 tysięcy przekazał na jego rzecz rząd egipski. Na kierownika ekspedycji wybrany został Henry Morton Stanley, sławny z wyprawy w celu odnalezienia Livingstone’a.
Na rzecz wyprawy dom handlowy Fortnum & Mason dostarczył skrzynie z delikatesami, przysłano nowy, biały mundur galowy dla Emina Paszy, a wynalazca Hiram Maxim przesłał nowy model swojego karabinu maszynowego. Siły, jakie wysyłały tą wyprawę kierowały się nie tylko chęcią pomocy oblężonemu, ale także zyskiem. Handlowcy liczyli na zajęcie i utworzenie sieci faktorii w czasie wyprawy. Król Leopold II, nominalnie zwierzchnik Stanley’a, zgodził się na udział w wyprawie swego podopiecznego pod dwoma warunkami. Po pierwsze miała ona przebiegać przez niezbadane należące do króla tereny Konga, a po drugie miał on złożyć Schnitzerowi propozycję zostania gubernatorem i przyłączenia Ekwatorii do Wolnego Państwa Kongo.
Stanley i Emin Pasza
W lutym 1887 roku Stanley znalazł się na Zanzibarze, gdzie najął tragarzy na swoją wyprawę. Po paru tygodniach wraz z ponad sześciuset dwudziestoma ludźmi wylądował u ujścia rzeki Kongo. Losy ekspedycji zasługują na obszerny artykuł, jednak z braku miejsca napiszę, że przypominała drogę w głąb piekła. Na kilkuset kilometrowej trasie przez dżunglę, jego ludzie rozproszyli się, a połowa zginęła, z powodu głodu, chorób oraz ataków tubylców. Ludzie powoli tracili wiarę na ratunek, błądzili około dwóch miesięcy w puszczy nad rzeką Ituri, która tworzyła tak gęstą powłokę nad nimi, że nie docierało do nich światło słoneczne, przez ten obszar wyprawa poruszała się tempem pół kilometra na dzień. Stanley podzielił swą ekspedycje na dwie części, sam ze strażą przednią wyruszył w głąb interioru, licząc na odnalezienie Emina, resztę zostawił pod komendą swego zastępcy.
Czy Emin Pasza rzeczywiście potrzebował pomocy? W pewnym sensie na pewno tak. Ale nie odsieczy, a raczej wsparcia politycznego i militarnego. W jednym z listów napisał: Opuścić nasze terytorium? Nie ma mowy. Sytuacja garnizonu Emina powoli się ustabilizowała.Udany kontratak żołnierzy Schnitzera uwolnił oblężone w międzyczasie przez czarnoskóre plemiona Lado i odrzucił siły mahdystów na północ, odbijając kilka fortów.Mimo tego, że w prowincji nie brakowało żywności, a żołnierze tylko z rzadka staczali poważniejsze potyczki z wrogiem, to sytuacja powoli zaczęła się pogarszać. W Wadelaj wybuchł pożar, który strawił większą część miasteczka. Na szczęście zdołano ocalić amunicję, która i tak już powoli się kończyła. Sam Emin podupadał na zdrowiu, szczególnie wzrok mu szwankował, tak bardzo, że czytać potrafił z odległości pięciu centymetrów od okularów. W końcu 29 kwietnia obaj panowie spotkali się nad jeziorem Alberta.
Spotkanie
Tak wyglądało ich pierwsze spotkanie: O ósmej godzinie, wśród wielkiej radości i po wielu salwach powitalnych ze strzelb, sam Emin Pasza wkroczył do obozu (…)Ucisnąwszy im wszystkim dłonie po kolei, zapytałem, który z nich jest Eminem Paszą? W tym momencie zwrócił moją uwagę niewysoki, drobny jegomość w okularach, który odezwał się znakomitą angielszczyzną: Jestem panu winien stokrotne dzięki, panie Stanley. Doprawdy nie wiem, jak mam panu wyrazić moje podziękowania.
Ach to pan jest Eminem Paszą. Proszę nie wspominać o podziękowaniach, niechże pan wejdzie i usiądzie. Tu jest tak ciemno, że się nie widzimy (…) Spodziewałem się spotkać mężczyznę wysokiego, chudego, o wyglądzie wojskowego, w wypłowiałym mundurze egipskim, a tymczasem zobaczyłem niewielkiego, drobnego jegomościa w porządnym fezie i czystym ubraniu ze śnieżnobiałego drelichu, dobrze wyprasowanym i leżącym jak ulał. Twarz miał w rysach węgierskich, okoloną szpakowatą brodą, jednakże okulary nadawały jej wygląd trochę włoski lub hiszpański. Nie znać było na niej ani choroby, ani niepokoju; wskazywała raczej na dobrą kondycję ciała i spokój ducha. Następnie obaj przegadali ze sobą około dwóch godzin, wypijając pięć półlitrowych butelek szampana. Kolejnego dnia Stanley przekazał Eminowi trzydzieści jeden skrzyń z amunicją do Remingtona oraz przygotowany na tę okazję strój galowy, który jednak okazał się za wielki i wymagał skrócenia o ponad piętnaście centymetrów. Różniło ich wszystko. Emin był człowiekiem biernym, wyrafinowanym, drobiazgowym, zawsze skłonnym do kompromisu, rozmiłowanym w nauce i o fatalistycznych poglądach oraz osobą niezdecydowaną. Eduard dysponował precyzyjnym, rozważnym umysłem, choć stale znajdował się pod presją otoczenia. Natomiast Stanley był człowiekiem otwarcie wyrażającym swą pogardę dla kolekcjonerów i erudytów, którego jedyną zasadą było osiągnięcie za wszelką cenę, nie oglądając się na koszta – celu. Stanley namawiał Paszę, by ten razem z nim opuścił Ekwatorię, na co ten drugi nie chciał się zgodzić. Negocjacje trwały trzy tygodnie.
Zdrada
Emin Pasza niemal od razu odrzucił propozycje Stanleya. Tak tą od handlowców, jak i tą od króla Belgów Leopolda II, gwarantującą mu pensję tysiąca pięciuset funtów rocznie i dwunastu tysięcy funtów funduszu reprezentacyjnego. Ostatecznie stanęło na tym, że dziennikarz miał wrócić po resztę swojej kolumny, ponad tysiąc dwieście kilometrów w głąb interioru afrykańskiego, a Emin wraz z podwładnymi miał wysondować nastroje w garnizonie. W końcu też siły mahdystów ruszyły do ataku. Kalif Abdullahi, następca Mahdiego, który zmarł 22 kwietnia 1885 roku, podjął decyzję ostatecznego zajęcia Ekwatorii. Wysłał więc 4000 ludzi pod dowództwem Omara Saleha na południe. Trzy parostatki, w tym wielki Burdajn, holujące sznur barek, Nilem popłynęły ku prowincji Schnitzera. Zbliżał się czas rozstrzygnięcia.
Powrót Stanley’a do swoich ludzi, to pasmo wielkich udręk. W końcu jednak, po prawie roku nieobecności dotarł do reszty oddziału. Jak się okazało był on w totalnej rozsypce. Udało mu się jednak zebrać ocalałych i wyruszyć w drogę powrotną do Emina. Po półrocznej nieobecności powrócił w grudniu 1888 roku z resztkami swoich ludzi nad jezioro Alberta. Jak się jednak okazało Emin wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami znajdował się w niewoli. I to niewoli u swoich podkomendnych. W czasie inspekcji położonego najdalej na północ ekwatorskiego posterunku w Dulfie zostali oni pojmani przez zbuntowanych żołnierzy sudańskich pod wodzą dwóch oficerów egipskich. Kreślili oni plany ogłoszenia swej niezależności. Ratunek nastąpił dopiero z najmniej spodziewanej strony. Parostatki z muzułmańskim wojskiem wpłynęły do Lado i w porozumieniu z dotychczas oblegającymi samotną twierdzę plemionami Bari zajęły ją. Jeden z buntowniczych przywódców powstania wyprawił się na czele części oddziałów na spotkanie z ansarami. Został jednak pokonany, a Dulfie oblężone. Po ciężkich walkach udało się jednak buntownikom odrzucić mahdystów od wałów miasteczka. Ocalały przy życiu drugi egipski oficer – Selim Bej uwolnił dr Emina i jego towarzyszy, po czym cały garnizon w popłochu zbiegł na południe, pozostawiając Dulfie i kilka innych mniejszych strażnic na pastwę ansarów.
Koniec Ekwatorii
W Ekwatorii zapanował chaos. Emin wraz z rozpadem prowincji, jako spoistego państewka, stracił wszelkie dobre karty w negocjacjach ze Stanleyem. Ten ostatni wystosował więc list do Emina, w którym informował, że doktor ma dwadzieścia dni na stawienie się nad południowym krańcem jeziora, skąd razem mieli wyruszyć w kierunku wyspy Zanzibar. W lutym 1889 roku Emin Pasza, zjawił się w obozie Stanleya i doszło pomiędzy nimi do pewnego konsensusu. Morton zgodził się jeszcze poczekać jakiś czas na wiernych Eminowi członków garnizonu, którzy chcieliby ewakuować się z nim z Ekwatorii. Przez półtora miesiąca ludzie wierni dotychczasowemu gubernatorowi przybywali na miejsce zbiórki wraz ze swoimi żonami, konkubinami, dziećmi oraz licznym bagażem. Wielu miało ze sobą całe łóżka, żarna czy naczynia do ważenia piwa. W końcu kolumna licząca 1600 ludzi wyruszyła na południe w stronę równika. Jak w niemal każdej XIX–wiecznej afrykańskiej podróży i w tej nie obyło się bez wielu przeciwności i klęsk. Niemal na miesiąc oddział musiał się zatrzymać w wyniku ataku malarii u Stanley’a.
Po trzytygodniowym odpoczynku na terenie jednej z misji protestanckich wyprawa ruszyła przez nieprzyjazne tereny, którymi władały murzyńskie plemiona, silnie broniące swojej niezależności. W czasie podróży Emin był wrogo nastawiony do Stanley’a, zajmował się niemal wyłącznie córką, a za całe pożywienie wystarczał mu kubek kawy. Schnitzer był załamany takim obrotem sprawy. Ostatecznie niedaleko wybrzeża kolumna spotkała niemiecką ekspedycję na rzecz odnalezienia Emina i Stanleya, zorganizowaną przez Carla Petersa. Schnitzer w pierwszej chwili był oszołomiony swoją sławą. 4 grudnia 1889 roku, po przebyciu dwóch tysięcy dwustu kilometrów i w dwa lata i dziesięć miesięcy po opuszczeniu przez Stanleya ujścia rzeki Kongo, ekspedycja dotarła do Bagamojo w dzisiejszej Tanzanii. Stanley mógł wysłać, tak oczekiwaną w Europie depeszę: Emin uratowany.
Zaszczyty i upadek
Stanley oraz Emin wraz z niemieckimi oficerami, na czele kolumny wjechali do miasteczka konno. Powitał ich wystrzał z działa. Obwarowana wałami miejscowość była udekorowana na ich cześć, zaś w porcie stały cztery okręty wojenne, angielskie i niemieckie.Następnie o godzinie wpół do ósmej wieczorem przy dźwiękach orkiestry sprowadzonej z niemieckiego krążownika rozpoczął się bankiet w miejscowej kantynie oficerskiej. Emin uradowany tym, jak sławną osobistością się stał oraz uszczęśliwiony obecnością Niemców, pił dużo i zajadał się serwowanymi podczas przyjęcia przysmakami. Po jakimś czasie opuścił jednak bankiet. Kiedy nie wracał przez jakiś czas, zaczęto go szukać. Okazało się, że cierpiący na kataraktę krótkowzroczny doktor potknął się na werandzie przechodząc przez okno na drugim piętrze i z wysokości prawie pięciu metrów spadł na ulicę. Okazało się, że doktor Emin miał pękniętą czaszkę oraz złamane dwa żebra i przez całą noc nie odzyskiwał przytomności. Stanley odczekawszy zaledwie jeden dzień na wiadomości o stanie zdrowia Schnitzera pozostawił w szpitalu w Bagamojo swojego lekarza Parke’a i na okrętach wojennych 6 grudnia popłynął ze swoimi ludźmi na Zanzibar. Już nigdy ani nie spotkali się ponownie, ani nawet nie wymienili listów. Stanley po dotarciu do Kairu, gdzie posypała się na niego niekończąca się rzeka gratulacji i pochwał, skupił się na pisaniu dziennika z podróży, zatytułowanego W czeluściach Afryki.
Ostatnia podróż
Emin Pasza przez cztery miesiące pozostawał w Bagomojo, gdzie przechodził kurację po pęknięciu czaszki. W czasie pobytu w szpitalu pewnej nocy uciekł z niego i na wpół ślepy wyruszył pieszo do swojej byłej prowincji, na szczęście udało się go powstrzymać. Po wyzdrowieniu nabył w miasteczku posiadłość i znalazł córce opiekuna, któremu kazał uczyć ją języka niemieckiego. W 1889 roku Emin otrzymał tytuł Doctora Honoris Causa Uniwersytetu w Królewcu oraz wysokie odznaczenie państwowe, Order Korony z Gwiazdą drugiej klasy wraz z listem gratulacyjnym od cesarza.28 lutego 1890 roku kanclerz Bismarck przysłał z Berlina telegram, w którym znalazła się wiadomość o przyjęciu Emina Paszy do niemieckiej służby zagranicznej. Wraz z końcem kwietnia 1890 roku Emin Pasza w towarzystwie niemieckiego zoologa dr Franza Stuhlmanna, trzech niemieckich oficerów oraz siedmiuset czarnych tubylców, zabierając ze sobą bogate wyekwipowanie i nowoczesną broń, ruszył w celu uprzedzenia Anglików i zajęcia całej Ugandy. Eduard dostał instrukcję zajęcia obszarów na południe i wzdłuż Jeziora Wiktorii aż po Jezioro Alberta, w imieniu Cesarstwa Niemieckiego. Drugim jego zadaniem była walka z Arabami, ich handlem i wpływami. Przed wyruszeniem doktor Emin napisał do siostry: Możesz sobie wyobrazić, ile pracy i wysiłku kosztuje wyekwipowanie, zaopatrzenie i przygotowanie takiej wyprawy. Jednak wkrótce doszło do porozumienia angielsko–niemieckiego w kwestii Ugandy, która przypadła Imperium. Rozkazano Eminowi zmienić plany. Wtedy też Schnitzer po raz pierwszy i ostatni w swojej karierze wykazał się niesubordynacją. Nie wiadomo dokładnie co ją spowodowało. Podejrzewa się, że chciał odnaleźć resztę swojego garnizonu, aby następnie objąć ponowne rządy nad Nilem i utworzyć niezależne królestwo.
Śmierć
Emin wraz ze swoja wyprawą podążał dalej w głąb Afryki. Założył dla Cesarstwa Niemieckiego stację Bukoba i po dalszych kilku tygodniach natknął się na resztki swoich ludzi z garnizonu Ekwatori. Niemcy odcięli się od jego ruchów, podobnie jak jego byli żołnierze. Z garstką wiernych sobie, w większości wygłodzonych i obłożonych chorobami ludzi wyruszył w stronę Konga, być może, by przebyć w poprzek cały afrykański kontynent i dotrzeć do Kamerunu na zachodnim wybrzeżu. 6 grudnia 1891 roku napisał do siostry: Moi ludzie mają te listy – Dr. Stuhlmann idzie z przesyłką i bierze te listy ze sobą. Niech Bóg was wszystkich błogosławi. Na wpół ślepy, jak ja jestem, byłoby niepotrzebne mi natychmiast odpisywać. Czekaj więc, aż jakiś inny list ode mnie przyjdzie. Gdy w obozie wybuchła epidemia ospy, Emin wysłał Stuhlmanna wraz ze zdrowymi w drogę powrotną, sam natomiast został opiekując się chorymi. W październiku 1892 roku wraz z garstką ludzi wyruszył w dalszą drogę w głąb Konga.
Około 140-150 kilometrów na południowy wschód od Wodospadu Stanleya w Kinena w Wolnym Państwie Kongo grupa arabskich handlarzy napadła go w namiocie i podcięła mu gardło. Miał wtedy 52 lata. Rozkaz zamordowania Białego Paszy wydał nieprzychylny mu sułtan Kibonge, którego prawdziwe miano to Hamadi bin Ali. Po śmierci głowa Emina pokazana została sułtanowi. Według plotek jego ciało zostało zaś zjedzone przez tubylców, co może potwierdzać fakt, że nigdy nie odnaleziono jego grobu.Dopiero po upływie roku świat dowiedział się o zabójstwie Emina Paszy. Oficerowie belgijscy stacjonujący w Kongo w 1893 roku zorganizowali obławę na morderców Emina. Zostali oni skazani na śmierć, również sułtan Kibonge został schwytany, osądzony i rozstrzelany, a jego ziemie zajęte. Śledczy belgijscy odnaleźli dziennik Emina i wiele jego osobistych rzeczy.
Dziedzictwo
Postać Emina Paszy cieszyła się dużą estymą do czasów przejęcia władzy w Niemczech przez NSDAP. Pojawia się w powieści Henryka Sienkiewicza W pustyni i w puszczy. Uważa się ją także jako jeden z pierwowzorów Kurtza, bądź też Marlowe z Jądra Ciemności Josepha Conrada. Polski pisarz Jan Michał Rakowski napisał odcinkową powieść Wyprawa Stanleya poprzez najczarniejszą Afrykę dla oswobodzenia Emina Paszy publikowaną w Gazecie Grudziądzkiej w czasach II Rzeczypospolitej. Alfred Szklarski umieszcza go w jednej z części przygód Tomka Szklarskiego – Tomek na Czarnym Lądzie. Przez cały okres swoich rządów w Ekwatorii, dzięki licznym podróżom zbadał pod względem geograficznym liczne obszary wschodniego Sudanu. Odkrył Nil-Semliki łączący Jezioro Alberta z Jeziorem Edwarda. Niestety nie dokonał jego bliższego poznania, skupiając się na przyrodzie tego obszaru. W czasie wyprawy niemieckiej wespół ze Stuhlmannem badał stoki gór Ruwenzorii. Był badaczem szeregu zjawisk meteorologicznych, zoologicznych i etnograficznych. Zgromadził ogromne zbiory ornitologiczne i botaniczne z terenu działu wodnego Nil-Kongo. Tworzył kolekcję wypchanych ptaków dla londyńskiego British Museum. Odkrył przy tym wiele nieznanych dotąd gatunków zwierząt, jak choćby Passer Eminibej (jeden z wróbli afrykańskich) i Tauraco Emini (ptak z rodziny turaków). W archiwach Muzeum Historii Naturalnej w Londynie znajdują się m.in. listy Emina, a w nich szczegółowe informacje o okazach, które wysyłał z Sudanu do Europy: motyle, chrząszcze, wypchane ptaki, a nawet szkielety dwóch pigmejów. Przesyłał również okazy fauny i flory do innych zachodnioeuropejskich muzeów z berlińskim i wiedeńskim na czele. Był gwiazdą światowych mediów, jednak pamięć ludzka jest ulotna, dziś tylko czasami pojawia się o nim jakaś wzmianka w gazecie. Przed wojną w Opolu można było przechadzać się Emin Paschestrasse i udać się do knajpyPod Białym Paszą.
W miejscu, gdzie znajdował się fort Fatiko, również można odnaleźć tablicę: Fort Fatiko 1872-1888 zbudowany przez sir Samuela Bakera siedziba Gordona i Emina.
W Kampalii, stolicy Ugandy, znajduje się luksusowy hotel imienia Emina Paszy. Jedna z zatok Jeziora Wiktorii nosi jego nazwę, a po hipodromach całego świata biega koń Emin Pasza czystej krwi arabskiej rodem z Polski. W niemal każdym numerze Uganda Journal, znajduje się zaś choćby wzmianka o Eduardzie Schnitzerze. Polski archeolog Marek Lemiesz z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu, badając od lat brzegi sudańskiego Nilu, zajmuje się również poszukiwaniem grobu Emina Paszy. Harry Johnson pisze: Znaczna część obszarów nad Nilem znajduje się dziś w sytuacji znacznie gorszej niż za rządów Bakera w Sudanie, a nawet we względnie łaskawej epoce Emina… Przykro pomyśleć, że prawdopodobnie ludzie byli wtedy szczęśliwi.
Copyright ©sempersilesiana