Krótka historia problemów narodowościowych na Górnym Śląsku do 1903 roku

Krótka historia problemów narodowościowych na Górnym Śląsku do 1903 roku

16 lutego 2025 0 przez SemperSilesian

16 grudnia 1740 roku wojska pruskiego króla FRYDERYKA II WIELKIEGO (1712–1786) weszły na terytorium austriackiego Śląska, co rozpoczęło okres zwany w historiografii wojnami śląskimi pomiędzy Hohezollernami a Habsburgami, które z przerwami trwały do 1763 roku.

Ostatecznie po tym konflikcie Śląsk został podzielony. Do Prus włączono większą część Śląska (7/8 terytorium), zwaną czasem Śląskiem Pruskim wraz z ziemią kłodzką. Habsburgowie zatrzymali południowe fragmenty dawniejszych księstw: nyskiego, karniowskiego oraz opawskiego, a także niemal całe Księstwo Cieszyńskie. Dzięki uzyskaniu Śląska Prusy awansowały do grona  mocarstw europejskich, choć sam region początkowo postrzegany był jako kraj zacofany. Pojawiło się nawet określenie takie jak nędza górnośląska, propagowane przede wszystkim przez elity pruskie. Postrzeganie Śląska przez pryzmat biedy, trwa właściwie do dzisiaj. JOHANN WOLFGANG VON GOETHE (1749–1832), pisał w czasie swojej podróży na Górny Śląsk w 1790 roku: Z dala od wykształconych ludzi, na skraju Rzeszy. Mimo negatywnego wizerunku w Prusach, Górnoślązaków, w opozycji do słowiańsko-języcznej społeczności Prowincji Poznańskiej, uważano za polskich Prusaków, a nie pruskich Polaków.

Dynamiczny rozwój społeczno-gospodarczy oraz kolonizacja (wśród około 60 000 kolonistów, którzy w XVIII wieku przybyli na Śląsk, głównie w rejony Opola i Olesna przeważała jednak ludność słowiańskojęzyczna) wraz z rosyjską i austriacką polityką ochrony celnej sprawiły, że proces zatracania związków Ślązaków z ludnością terenów Polski Kongresowej oraz Galicji postępował szybko.

Problem narodowościowy na terenie pruskiego Ślaska wystąpił praktycznie jedynie na terenie utworzonej w 1816 roku rejencji opolskiej. Obszar ten zajmował około 13 200 km2 i w 1910 roku zamieszkiwało go już 2 200 000 ludzi (90,6 % katolików i 8,5% ewangelików), choć w 1828 roku było to jedynie 650 000 osób, w tym 53% ludności polskojęzycznej, 40% ludności niemieckojęzycznej, 4% dwujęzycznych oraz 3% innych, głównie Czechów. W tym okresie pojawił się także w oficjalnej narracji państwa pruskiego podział na Oberschlesier czyli Górnoślązaków oraz Schlesier czyli mieszkańców zachodnich rejencji Śląska.

Konflikt narodowościowy na Śląsku ściśle związany jest z problematyką językową obszaru Górnego Śląska. Władze pruskie dość wcześnie zaczęły zbierać informacje statystyczne o mieszkańcach swoich ziem. Pierwszy systemowy spis poddanych pruskiego króla odbył się w 1861 roku, należy jednak pamiętać, że spisy prowadzono już wcześniej. Jedno z pytań tego spisu dotyczyło języka rodzinnego. W kolejnych spisach (1890, 1900, 1905, 1910) pytano jednak już o język ojczysty, a nie rodzinny. Warto także trochę zakreślić tło takich spisów, które prowadzone były w przeważającej części przez nauczycieli szkół ludowych, a tym samym osoby wyrosłe w kulturze militaryzmu pruskiego i które wykazywały dużą lojalność najpierw wobec Królestwa Prus, a następnie Cesarstwa Niemieckiego. Często prowadziło to do zaniżania wyników dla ludności słowiańskojęzycznej. Dodając do tego wszelkie mankamenty metodologiczne prowadzonych spisów należy ich wyniki traktować jako dane szacunkowe i przybliżone.

Definicji narodu istnieje bez liku, choć z grubsza można wyodrębnić dwie główne. Według pierwszej z nich naród to zbiorowość istniejąca na zasadzie umowy społecznej wewnątrz tego narodu, będącego samym w sobie wspólnotą polityczną dążącą do wspólnego celu czy też wizji tego celu. Według drugiej z nich naród jest to nie wspólnota polityczna a wspólnota etniczna bazująca na wspólnym pochodzeniu.

Protonarody miały charakter lokalny – odnosiły się do wąskiej grupy, najczęściej elity kulturalno-politycznej skupionej wokół króla, księcia czy arystokracji. Katoliccy mieszkańcy Śląska utożsamiali się na przykład bardziej z biskupstwem wrocławskim jako tworem terytorialnym, niż obszarami poszczególnych księstw i jednostek terytorialnych o wymiarze politycznym.

Samo pojęcie narodu pojawiło się w drugiej połowie XVIII wieku w efekcie procesów takich jak industrializacja czy urbanizacja, które przeobraziły społeczeństwa na całym świecie, dając im możliwość poza dotąd uznanymi określeniami na nowo się zdefiniować.

Władze Prus, a potem Cesarstwa Niemieckiego w prowadzonych statystykach nie negowały istnienia mniejszości językowych na swoim terenie. Na obszarze rejencji opolskiej w 1890 roku według spisu liczba osób posługujących się językiem polskim (w rozumieniu dialektu śląskiego) wynosiła 58,2%, natomiast językiem niemieckim 35,9%. Dwadzieścia lat później, w 1910 roku, liczby te wyglądały następująco: 52,9% do 40%. Poniżej 3% osób w 1910 roku posługiwało się w rejencji opolskiej językiem czeskim, a 4% było dwujęzycznych. Językiem czeskim posługiwali się Morawcy czyli grupa zamieszkująca południową część powiatu raciborskiego (obszar ten otrzymał później miano Kraiku Hulczyńskiego). Ludność słowiańskojęzyczna występowała głównie w katolickich społeczeństwach wiejskich, gdzie stanowiła w niektórych wypadkach ponad 90% ludności, natomiast ludność niemieckojęzyczna wyraźnie dominowała w miastach.

Całkowite powiązanie języka z narodowością jest błędem metodologicznym, jednak w przypadku Śląska trudno o jakiś inny sposób na opisanie różnorodności etnicznej tego obszaru. Prezentowany obraz nie jest obiektywny, w dużej części dlatego, że nie jest w stanie objąć ludności autochtonicznej, o której rząd dusz walczyli i Niemcy, i Polacy i Czesi. Wiadomo, że język a i co za tym idzie kultura niemiecka dominowała, a właściwie tworzyła wyższe warstwy społeczeństwa Śląska. Niemcy dominowali jako kupcy, przemysłowcy, inteligencja, urzędnicy czy wojskowi. Awans społeczny, co oczywiste oznaczał konieczność używania właśnie języka niemieckiego. Języków słowiańskich używano w większych skupiskach jedynie na wschód od Odry oraz później w dzielnicach robotniczych miast górnośląskich.

Na początku XIX wieku zaczęła rodzić się polska świadomość narodowa, jednak ten proces nie miał prawie żadnego znaczenia na Śląsku. Ludność Górnego Śląska w tym czasie czuła się albo Ślązakami albo Prusakami mówiącymi w jednym z dialektów języka polskiego. Pewną datą graniczną stał się rok 1848. Od tej daty obserwuje się zmianę stosunku do Ślązaków i przemiany postrzegania ich nie jako jednostki terytorialnej, ale jako zbiorowości o pewnym poziomie kulturowym. Konflikt na tle językowo-narodowościowym praktycznie nie występował, choć na przykład deputowany na parlament frankfurcki w 1848 roku ksiądz JÓZEF SZAFRANEK (1807–1874) z Bytomia apelował o równouprawnienie języka polskiego w rejencji opolskiej. Wszystko zmieniło się dopiero po zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku. Dla Ślązaków, którzy z poświęceniem walczyli w czasie wojen zjednoczeniowych (z Danią, Austrią oraz Francją) po stronie Prus, ujmą stało się ich dyskryminowanie z powodów językowych.

Samo pojęcie Górnoślązaka jako osobnego bytu etnicznego pojawiło się więc dopiero w XIX wieku. Przez większą część XIX wieku Górnoślązacy postrzegani byli jako osobna grupa terytorialna, jednak jako grupa etniczna wykształcili się w powszechnej świadomości dopiero w wyniku kulturkampfu i dynamicznych zmian industrializacyjnych. Do tego czasu etniczność i tożsamość regionalna nie odgrywały roli, a dominowała świadomość terytorialna. W wieku pary Ślązacy z Górnego Śląska zaczęli być postrzegani, a także zaczęli sami siebie postrzegać, jako innych w porównaniu do tych z Dolnego Ślaska. Grupa, która się wyodrębniła, swoją odrębność dostrzegała w stosunkach wyznaniowych (katolicyzm), etnicznych (słowiańskość), pogłębiających się różnicach ekonomicznych oraz kulturze.

W relacjach z pierwszych 3 kwartałów XIX wieku przewija się narracja o tym, że większość mieszkańców Górnego Ślaska mówiła narzeczami słowiańskimi, ale czuła się Prusakami lub też co najmniej obywatelami Prus. Okres od zjednoczenia Niemiec w 1871 roku, aż do wyborów 1903 roku to czas rozjeżdżania się społeczeństwa Górnego Śląska.

Dla polskich narodowców, szczególnie z obszaru Wielkopolski zasadniczym elementem polskiej identyfikacji był język użytkowy, dlatego zakwalifikowali oni Mazurów, Kaszubów i właśnie Ślązaków z ich dialektami za przynależnych do narodu polskiego. Powszechne było przeświadczenie o mesjanizmie tegoż narodu, który zapadł w długi sen, stąd takie terminy jak odrodzenie lub przebudzenie narodowe oraz powszechne nawiązania do mitologicznej dynastii piastowskiej i przeświadczenia, które i w dzisiejszej narracji stanowi dominujący, a błędny imperatyw, jakoby Śląsk był w tym czasie polski, zapominając o prostym fakcie, że model narodu jako realnego bytu to wynalazek XIX wieku, w średniowiecznej chrześcijańsko-uniwersalistycznej Europie nieznany i ograniczający etniczność danego obszaru do lojalności wobec osoby suwerena.

Wraz z dynamicznym rozwojem industrialnym i społecznym Górnego Śląska, stał się on celem emigracji zarobkowej Polaków z zaboru rosyjskiego. Napływ ludności polskiej w dużym stopniu wywołał u autochtonów takie zjawiska jak izolacjonizm, a nawet w skrajnych przypadkach zjawiska separatystyczne. Z drugiej strony przybycie na Śląsk grupy polskiej inteligencji sprawiło, że grupy propolskie znalazły wsparcie przy propagowaniu idei polskiej tożsamości.

Etniczne podziały nie były jednak stałe. Często w obrębie tej samej rodziny istniały osoby deklarujące różne tożsamości. Polityczne znaczenie języka w kontekście etniczności, samo w sobie rozpropagowali Niemcy, w tym wieszcz narodowy, a przy tym nacjonalista ERNEST MORITZ ARNDT (1769–1860), a także myśliciel JOHANN GOTTFRIED HERDER (1744–1803). Obaj identyfikowali naród z językiem, a zgodność granic politycznych z granicami językowymi. Idee te znalazły duży posłuch i odzwierciedlały przy tym sytuację na obszarach peryferyjnych, takich jak Śląsk, Szlezwik Północny, Karyntia czy Alzacja.

Jednym z głównych organów walki o polskość był poznański Tygodnik literacki, który od połowy lat 40-stych XIX wieku publikował artykuły narodowe, w tym żądania terytorialne, wśród których nie zabrakło i Śląska. W tym czasie jednak na samym obszarze Śląska polskie żądania narodowe nie wywarły jakiegokolwiek wrażenia oraz jedynie niewielkie zainteresowanie. Także zdarzenia Wiosny Ludów, w tym zainspirowane w Krakowie, próby zaszczepienia polskiej myśli narodowej w Bytomiu nie odniosły spodziewanego skutku.

Śląscy posłowie do sejmu niemieckiego w połowie XIX wieku silnie sprzeciwiali się polskim próbom zaliczenia Ślązaków do Polaków, a także twierdzeniom niemieckich polityków liberalnych głoszącym, że Ślązacy to po części Polacy. Urodzony na początku XIX wieku w Gliwicach poseł FRIEDRICH WODICZKA (1803–1860), podkreślał: My Górnoślązacy chcemy tylko być traktowani i uważani za niemieckich braci, za Prusaków. W podobnym tonie wypowiadał się hrabia Andreas Maria Renard ze Strzelec Wielkich: Jeżeli część mieszkańców Górnego Śląska posługuje się słowiańskim dialektem, to pomimo tego ich interesy i umiłowanie ojczyzny są niemieckie. Katolicki ksiądz z Bytomia JOSEPH SCHAFFRANEK (1807–1874), który reprezentował prosty lud także nie podzielał poglądów polskich kół narodowych, w tym pierwszej polskiej organizacji na terenie Śląska – Ligi Polskiej.

Niemieccy publicyści widzieli narodzenie się idei polskości Śląska jako objaw działania sił zewnętrznych, nie dostrzegając przy tym bardziej prozaicznych, a być może właściwszych w tym kontekście zjawisk. Nawet jeśli polskie organizacje narodowe zdobyły wpływy na Śląsku, to nie było to spowodowane odrodzeniem prawiecznej polszczyzny, a bardziej wypadkową zmian globalizacyjnych, w wyniku których część ludności Górnego Śląska posługująca się dialektami języka polskiego dostrzegła szansę na awans społeczno-polityczno-ekonomiczny wobec dotychczasowemu porządkowi społecznemu opartemu na dominującej roli języka niemieckiego i niemieckiej kultury jako języka urzędowego oraz ogólnej nierówności społecznej (biedniejsza część społeczeństwa posługiwała się dialektami języka polskiego).

Joseph Schaffranek

Z drugiej strony zaczęły się pojawiać także inicjatywy, których celem było wprowadzenie języka polskiego do nauczania, a tym samym stały się one jednym z zaczątków narodzenia się polskiego poczucia narodowego w regionie. Na szczególną uwagę zasługuje w tym względzie postać wspieranego przez biskupa wrocławskiego, niemieckiego księdza BERNHARDA BOGEDAINA (1810–1860), który w 1848 roku został w Opolu radcą szkolnym. Już rok później zaczął on wydawać Gazetę Wiejską dla Górnego Śląska. Dla Bogedaina język śląski, znacznie bliższy językowi polskiemu niż niemieckiemu miał stać się narzędziem w walce z rosnącymi wpływami protestantyzmu, dlatego propagował on nauczanie nie tylko w języku niemieckim, ale i po polsku jako, że sam dialekt śląski nie posiadał formy pisanej. Brakujących w tym wypadku nauczycieli języka polskiego (na Śląsku jedynie około 10% pedagogów znało język polski), proponował ściągnąć z Prowincji Poznańskiej, co też rzeczywiście uczynił. W śląskich szkołach więc oprócz niemieckiego, który pozostał głównym językiem wykładowym, pojawił się język polski. Oczywiście tezy Bogedaina spotkały się z oporem, ale dla niego język miał być tylko środkiem do ewangelizacji. Sam w 1848 roku podkreślał: każdą próbę polonizacji Górnego Śląska należy uważać za przestępstwo (…). Swoista natura Ślązaków jednak gwarantuje, że taka próba nie powiedzie się.

Bernard Bogedain

Wbrew oczekiwaniom Bogedaina i jego zwierzchników polityka wspierania języka polskiego, dała asumpt do wytworzenia się polskiej grupy narodowej na Śląsku i to takiej, która identyfikowała się z Polską. Po pierwsze Górnoślązacy dotąd mający do wyboru tylko jedną drogę, mianowicie naukę języka niemieckiego a tym samym chłonięcia kultury i tradycji niemieckiej, otrzymali możliwość wyboru. Mogli więc nadal podążyć ścieżką niemiecką. Mogli też wybrać ścieżkę polską, a tym samym zbliżyć się lub poznać polską kulturę, a także mogli wybrać obie kultury, dodatkowo pozostając również przy rodzimej tradycji i kulturze, to jest śląskiej. Dodatkowym nośnikiem słowiańskich idei stali się sprowadzeni z Wielkopolski nauczyciele, którzy utworzyli sieć kontaktów pomiędzy Śląskiem, a Poznaniem. Coraz bardziej na rejon górnośląski działały także tak ważne ośrodki polskich idee, jak Kraków, a także grupa działaczy powiązana z osobą PAWŁA STALMACHA (1824–1891), cieszyńskiego publicysty i redaktora takich periodyków jak Gwiazdka Cieszyńska.

Paweł Stalmach jak wielu jemu podobnych działaczy, początkowo uważał się za Niemca. Jego światopogląd zmienił się w czasie studiów we Wiedniu.

Idee polskie posłuch zdobywały jednak bardzo powoli, a pierwsze czasopisma pro-słowiańskie musiały borykać się z wieloma problemami, od finansowych przez polityczne i prawne po jakościowe. Te pierwsze wysiłki spełzły na niczym, a w latach 1853–1868 na Śląsku Pruskim nie wydawano czasopism w języku polskim. Dopiero w 1868 roku drukarz i wydawca TEODOR HENCZE (1817–1888) w Piekarach Sląskich założył polskojęzyczne czasopismo Zwiastun Górnośląski, które charakteryzowało się profilem katolickim. Wydawano je do 1872 roku, kiedy to została jego redakcja zamknięta w wyniku Kulturkampfu. Jednym z redaktorów czasopisma był nauczyciel wiejski KAROL MIARKA (1825–1882), który w 1869 roku założył własne pismo – Katolika.

Pierwszy numer „Katolika” z 1868 roku.

Miarka pod wpływem ideałów Bogedaina i Stalmacha publikował po polsku, w tym swoją debiutancką nowelę Klemensowa Górka, która opowiadała o początkach chrześcijaństwa na Śląsku.

Śląsk na tle Cesarstwa Niemieckiego

Tuż po zjednoczeniu Cesarstwa Niemieckiego kanclerz OTTO VON BISMARCK (1815–1898) zainicjował wojnę z wpływami kościoła katolickiego, która do historii przeszła jako tak zwana wojna o kulturę – Kulturkampf. Jej początki sięgają jednego z wielu teologicznych sporów. W ten konkretny zaangażowany był jednak wrocławski biskup, a konflikt kościelny wkrótce stał się konfliktem o państwowym zasięgu i znaczeniu oraz pokazał wpływy kościoła katolickiego władzom państwowym. Walka liberalnego państwa niemieckiego z konserwatywnym kościołem katolickim swoje apogeum osiągnęła w momencie wprowadzenia tak zwanej ustawy majowej z 1873 roku. Zakony, w tym franciszkanów na Górze św. Anny, zniesiono już w 1872 roku, a później pozbawiono duchownych nadzoru nad szkolnictwem, nakazano duchownym posiadania wykształcenia akademickiego oraz żądano posiadania wpływu na obsadę stanowisk kościelnych. Księży karano aresztem i grzywnami, a ci wierni państwu nie cieszyli się popularnością.

Próba usunięcia katolicyzmu z przestrzeni publicznej poprzez liczne obostrzenia, aresztowanie dostojników i akcje propagandowe ostatecznie okazała się jedną z największych porażek Bismarcka w jego karierze, doprowadzając do wzmocnienie społeczności katolickiej w kraju. Na wschodnich rubieżach imperium Kulturkampf utożsamiany jest z intensywną akcją germanizacyjną. Sam Żelazny Kanclerz dostrzegał fakt bliskiego związku polskiej myśli narodowej z tradycyjną wiarą Ślązaków i Polaków ze wschodnich rejencji państwa.

Dla Ślązaków posługujących się językiem śląskim lub polskim, szczególnie na wschodzie rejencji opolskiej największym ciosem było rozporządzenie z 1872 roku, w myśl którego w domyśle zakazywano nauczania w szkołach w języku polskim. Kościół katolicki, który był głównym orędownikiem nauczania po polsku, w ten sposób jeszcze bardziej zbliżał się do ludności górnośląskiej. Władze kościelne, które stanęły w obronie ludności stały się ogólnym autorytetem, który z biegiem lat i w obliczu coraz bardziej restrykcyjnej polityki rządu, uzyskał rekordową aprobatę, kosztem pruskich urzędów.

Działania państwa wbrew pewnym sukcesom, ostatecznie doprowadziły do scalenia kościoła katolickiego na Śląsku, którego głównymi wyznawcami byli Ślązacy z umiarkowaną partią niemieckich katolików – Centrum. Kulturkampf obudził także dotąd nieznaczne odruchy narodowe dużej części Ślązaków, na co wpływ miał także napływ na tereny Górnego Śląska ludności polskiej z terenów rozbiorowych. Po sukcesach w Prowincji Poznańskiej, dysponując już doświadczeniem rozpoczęto akcję polonizacyjną i na Górnym Śląsku.

Wszystkie te wydarzenia, pewnie wcześniej nią rezonowałyby tak, gdyby nie to, że ludność górnośląska mówiąca po śląsku, na skutek przymusu szkolnego i programu kształcenia Bogedaina, potrafiła już i czytać i pisać po polsku. Fakt ten doskonale wykorzystywali polscy agitatorzy, podkreślający nierówność społeczną i socjalne konflikty, szczególnie na obszarze górnośląskiego okręgu przemysłowego.

Spór narodowościowy na Śląsku objął także symbole. Najlepszym przykładem stała się św. JADWIGA ŚLĄSKA (1178–1243), córka księcia Meranii i  żona Henryka Brodatego, która została mianowana patronką Śląska, a której kult rozprzestrzenił się daleko poza region. Niemcy widzieli w niej archetyp niemiecko-śląskiej tożsamości. Dla Polaków była zaś uosobieniem języka polskiego (nauczyła się go) i polskiej kultury, gdyż dzieci wychowywała właśnie w niej.

„Między Berlinem a Rzymem” – karykaturalne przedstawienie Kulturkampfu jako partii szachów między Bismarckiem a papieżem Piusem IX w satyrycznym periodyku Kladderadatsch  1875 roku

Katolik Miarki w tym okresie propagował polską kulturę, ale otwarcie nie wspierał polskich celów narodowych, co z niezrozumieniem przyjmowali wywodzący się z Poznańskiego redaktorzy tej gazety. Dla Miarki bowiem Polska jako wspólnota narodowa-terytorialna rozpoczynała się dopiero za rzeką Brynicą, czyli za granicą prusko-rosyjską. Już jednak w 1879 roku jeden z redaktorów Katolika ADOLF HYTRKA (1853–1899) w wydanej w Krakowie pracy Górny Szlązk pod względem obyczajów, języka i usposobienia ludności podkreślał, że lud śląski był ostoją polskości i to on przyczynił się do dynamicznego rozwoju regionu. Dopiero po śmierci samego Miarki w 1882 roku zaczęło zmieniać się przesłanie tej popularnej i opiniotwórczej gazety. W 1890 roku głównym redaktorem został młody Adam Napieralski, który za cel obrał sobie polonizację mas robotniczych. W tym czasie oprócz Katolika na terenie rejencji opolskiej zaczęły działać kolejne propolskie gazety, choć o mniejszym kalibrze. W ten sposób powstała prasa skupiona w Opolu i Raciborzu na redaktorach przybyłych z Wielkopolski. Niemcy starali się przeciwstawić sile Katolika inną publikację – Gazetę Robotniczą, która reprezentowała socjaldemokratów i w 1895 roku została przeniesiona z Berlina do Chorzowa.

Ludność, która w wyniku zmian samo-świadomościowych zaczęła uważać się za Polaków zaczęła się także coraz lepiej organizować. Prowadzono tym samym wspólne wycieczki, odczyty czy lekcje. Na przełomie XIX i XX wieku rozpoczęła się druga fala polskiej agitacji na Górnym Śląsku, która trafiła tym razem już do bardziej świadomego odbiorcy. Jej punktem wyjściowym ponownie stała się Wielkopolska, z silnym ośrodkiem w Poznaniu, a w szczególności ze środowiskiem związanym z księdzem STANISŁAWEM STOJANOWSKIM (1845–1911).

Górnoślązacy niemieccy, przeważnie ewangelicy byli w liczebnej mniejszości czemu przeciwstawiali przewagi kulturalne. Niemcy uważali Ślązaków mówiących po polsku (Wasserpolacy) lub czesku (Morawców) za należących do germańskiego kręgu kulturowego.

Istniała także dość spora grupa mieszkańców regionu dla których tożsamość nie grała żadnej roli i uważali się oni po prostu za Ślązaków. Nie cieszyli się oni sympatią Polaków, którzy wszystkich mówiących w dialektach polskich uważali za osoby o narodowości polskiej. Grupa ta, chcąca po prostu żyć, z reguły była przeciwna celom, jakie stawiał sobie polski ruch narodowy.

W polskiej walce narodowej o rząd dusz wykształciły się dwie przeciwstawne siły. Z jednej strony Polska Partia Socjalistyczna z Piłsudskim na czele, jako głównego wroga polskiej walki o niepodległość widziała Rosję carską. Z drugiej strony Narodowa Demokracja ROMANA DMOWSKIEGO (1864–1939) postrzegała Niemcy jako głównego wroga. Wspierała ją tajna Liga Narodowa, której celem było stworzenie silnego, nowoczesnego, a przede wszystkim jednorodnego narodu polskiego. Dmowski i jego współpracownicy w swym dążeniu do narodowego odrodzenia dostrzegali, że podstawą narodów była inteligencja, dlatego zależało im na uzyskaniu poparcia studentów i polskich kół akademickich, co też im się w dużym stopniu udało, gdyż wielu intelektualistów przyłączyło się do walki o polskość – należeli do nich między innymi urodzony w Krzyżowicach nieopodal Pszczyny JAN KOWALCZYK (1872–1941), który w czasie studiów był prezesem Towarzystwa Akademików Górnoślązaków  oraz Wojciech Korfanty (1873–1939).

Wpis Wojciecha Korfantego do księgi Towarzystwa Akademików Górnoślązaków we Wrocławiu z 1896 roku

Tak Korfanty, jako założyciel, jak i Kowalczyk, jako współredaktor tworzyli polskojęzyczny, górnośląski dziennik informacyjno-polityczny Górnoślazak, który mimo, że borykał się z ciągłymi problemami prawno-finansowymi stał się jednym z najważniejszych mediów opiniotwórczych na Górnym Śląsku. Korfanty w porównaniu z grupą związaną z Katolikiem był osobą o bardzo prawicowych poglądach. Uważał on, że Śląsk był rdzennie polską ziemią (sic!), a przedstawiciele innych nacji powinni się z niej wynieść, podobnie jak osoby o umiarkowanych poglądach.

Na krótko przed wyborami do Reichstagu (1903), pod koniec 1902 roku założono Narodowy Związek Wyborczy z siedzibą w Katowicach, do którego wstąpiła większość przybyszów z Wielkopolski. Próby Napieralskiego zjednoczenia polskich stronnictw, wobec oporu większości z nich nie powiodły się. W tym czasie doszło także do rozłamów na linii Katolik a Centrum, które wobec rosnących wpływów polskich narodowców straciło poparcie i zaufanie niemieckiej prawicy.

W wyborach z 1903 roku główną partią Śląska pozostało jednak Centrum z 121 00 zdobytymi głosami (w tym 38 000 na kandydatów popieranych także przez Katolika). Polscy nacjonaliści otrzymali 44 000 głosów, niemieccy 15 000, zaś socjaldemokracja 26 000 głosów. Dość dużą sensację wywołał mandat zdobyty przez Korfantego w okręgu Katowice-Zabrze.

Także czeska społeczność na Śląsku zaczęła dążyć w stronę idei narodowościowych.

ANTONIN VAŠEK (1829–1880), nauczyciel i jeden z głównych przedstawicieli czeskiej myśli narodowej na Śląsku w połowie XIX wieku, mówił: I my wszyscy, którzy jesteśmy Czechami, na Morawach nazywamy się Morawianami, a na Śląsku Ślązakami, mamy taką samą historię, należymy pod jedną koronę. Sytuacja na Śląsku Austriackim była jednak równie złożona jak na Górnym. Między 1850 a 1910 rokiem liczba ludności regionu zwiększyła się z 466 000 do 757 000. Dialekty polskie stanowiły większość na ziemiach Śląska Cieszyńskiego, natomiast na Śląsku Opawskim dominował język niemiecki oraz dialekty czeskiego.

Idea jedności ziem Korony Czeskiej była znana już od średniowiecza, jednak dopiero w XIX-wiecznej sytuacji społeczno-ustrojowej zyskała na znaczeniu. Do I wojny światowej była już ideą żywą wśród większej części Czechów. Sprawy narodowości Polaków zamieszkujących Śląsk Cieszyński miały niewielki zasięg, czego powodem był głównie konflikt pomiędzy polskimi ewangelikami a katolikami. Na tych obszarach tożsamość niemiecka stała się zaś dominującą dopiero po zwycięskich wojnach Prus drugiej połowy XIX wieku oraz zjednoczeniu Cesarstwa Niemieckiego pod przewodnictwem Prus w 1871 roku. Niemieccy narodowcy skupili się wokół kilku stowarzyszeń i organizacji, z których największą była Nordmark. Napływ Polaków do Zagłębia Ostrowsko-Karwińskiego był przez większość Śląskich Czechów postrzegany negatywnie, a Polacy z Galicji, którzy stanowili większość emigrantów postrzegani byli jako ciemni analfabeci.

Przedstawienie Śląska Austriackie ma mapie etnograficznej Cesarstwa Austriackiego KARLA Freiherra VON CZÖRNIGA (1804-1889) z 1855 roku.

Pod względem historyczno-społecznym podporządkowanie Górnoślązaków do konkretnego narodu jest niemożliwe, nawet pomimo wysiłków setek uczonych, badaczy i publicystów. Zasiedzieli Górnoślązacy, którzy na dobre wyłonili się z pomroki dziejów dopiero w drugiej połowie XVIII wieku, a dopiero w I połowie XIX wieku stali się grupa etniczną, wykazywali ogromne przywiązanie do regionalizmu. Górnoślązacy poza grupą zindoktrynowanych ideami narodowymi uważali się za tutejszych – mieszkańców wsi i osiedli Śląska – odmiennych od innych społeczności i dostrzegających swą odrębność, ale nie opowiadających się po żadnej ze stron. Badania naukowców, którzy operując takimi kryteriami jak język, wyznanie czy wspólne dzieje, starali się lub nadal starają przyporządkować poszczególne grupy społeczne konkretnym narodom, okazały się i niestety nadal okazują się błędem, gdyż nie biorą pod uwagę czynników subiektywnych, a same w sobie zawierają zbyt wiele elementów stałych a zbyt wiele zmiennych.